rok temu zgodziłam się przyjść na parapetówkę koleżanki z pracy. zaczęłam z nią, znałam 3 miesiące. ludzi była tona, tzn ponad 10, uciekłam po dwóch godzinach, choć próbowałam, tańczyłam, rozmawiałam
dziś przyszłam na jej 30tkę. I jeszcze dwóch jej znajomych, urodziły się w tym samym szpitalu i dalej się lubią - to piękne 🖤 mało jest tak długotrwałych przyjaźni.
pamiętałyśmy się z nimi z parapetówki, to miłe, bo byłam tam takim zonkiem, który chce uciec już TERAZ zaraz, czułam się zbędna. pamiętałam też innych, każdy już wiedział, że jestem w pracy wyklęta razem z koleżanką,choc ja dłużej utrzymałam się na powierzchni
i choć widziałam ich drugi raz w życiu, było po prostu dobrze. podrygiwałam sobie w tańcu, szalałam przy 80s, bo czułam swobodę wśród osób, które już kiedyś widziałam. na szczęście nikt nie obracał mną jak bębnem od pralki - wszystko solo, pod koniec puściłam sobie 'would' od baxi ze Spirali i nakurwiałam tak, jak powinnam była na moim jedynym ich koncercie. inni nie poszli odpocząć, sprawiło mi to radość. nie skusiłam się na papierosa, od dawna nie chcę.
dopiłam drinka, przytuliłam mocno koleżankę, wróciłam pieszo, robiłam zdjęcia po drodze, bo kocham to miasto i chcę je chłonąć, sączę drinka, którego dostałam w kubku termicznym na drogę XDD już na zmianę z wodą. spacer też mnie otrzeźwił, dobra decyzja. woda jest ważna, uspokaja puls. rano będzie mi lżej. pijcie wodę.
dla beki w tańcu odpaliłam ćwiczenie na smartwatchu, dammit, chyba pora dodać taniec do ćwiczeń, nikt mnie tu nie widzi przecież XD
oczywiście, że bardzo nie chciałam tam iść. jestem zmęczona. mówię, że sobie radzę, śmieję się z absurdów w pracy, ale ciało wie swoje. znów nie chce jeść i dobrze spać.
ale obiecałam, i chcę pielęgnować tę znajomość. i przecież poprosiłam w domu o butelkę nalewki z czarnego bzu (z mojej łąki) na bimbrze (zrobionym przez Tatę) 'dla koleżanki, bo ma 30tkę i jest ważna, chcę jej dać coś domowego'. bez zbierałam ja. dorzuciłam czekoladę.
dobrze mi, na chwilę zapomniałam o tym, co dręczy. wróci. ale bawiłam się dobrze i wciąż mam ochotę tańczyć. i nie mam ochoty już tego topić alkoholem, to 'lek' na chwilę