8 lat temu rozpłakałam się na koncercie.
Moje placuszki kochane zaczely grać utwór, który jeszcze kilka dni wcześniej mnie irytował, bo przereklamowany, bo to takie pierdolenie.
i nagle chyba dotarło. łzy ciekły po policzkach, stalam w tłumie nieruchomo, jak zaczarowana.
dotarło, że nie chcę jeszcze z sobą kończyć. chcę jeszcze spróbować.
8 lat później nadal próbuję, chociaż potknęłam się setki razy. spotkałam miłość swojego życia, doświadczyłam dobra i piękna w małych i większych rzeczach. serce pękło mi dwa razy, z miłości i z utraty koteczki-dziewczyneczki (nadal tak bardzo mi jej brakuje, nadal płaczę, ale nie miałam możliwości żeby ją uratować)
potknę się jeszcze nie raz. ale próbuję, i może jestem bliżej tego, co mi się marzy. nie mam wielu wymagań. powoli. jeszcze sporo przede mną.
świętuję sama (znów), wzięłam pierwszą od ponad 8 lat kąpiel (nie miałam wanny w tym czasie), piję wino, słucham dobra. przyświeca mi księżycowa lampka, za oknem mgła gęsta jak mleko. ktoś w bloku ma imprezę, słyszę w tle dobry bit XD
nie jest idealnie, ale to nic. czuję wdzięczność.
Every single sense in me is heightened
There's nothing left inside to rearrange
And like a slave to history and science
I long, I burn to touch you just the same
So we both can speak in tongues
Until the universe is done
And the course of time has run
So we both can speak in tongues
Don't let them have their way
Don't let them have their way
You're beautiful and so blasé
So please don't let them have their way
Don't fall back into the decay
There is no law we must obey
So please don't let them have their way
Don't give in to yesterday
We can build a new tomorrow
Today